Najwspanialsza chwila

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

W Dzień Zwycięstwa każdy chce świętować i to niekoniecznie w gronie rodzinnym. Gdy cały Londyn wychodzi na ulice, by uczcić zakończenie II wojny światowej, również księżniczki Elżbieta i Małgorzata pragną dołączyć do zabawy. Królewskiej parze pomysł podoba się niespecjalnie, ale w końcu uznaje , że istnieją szanse, które zdarzają się raz w życiu.

W ten sposób zwariowana Małgorzata i zdecydowanie bardziej powściągliwa Elżbieta trafiają do zupełnie innego świata, wypełnionego radością, ale też – gdy wszędzie roi się od pijanych świętujących – niebezpiecznego. Fabułę porządkuje przy tym pościg, Małgorzata jeździ od atrakcji do atrakcji, a nieco bezradna Elżbieta stara się ją odnaleźć. Mniej lub bardziej chętnie pomaga jej w tym przystojny lotnik, oczywiście nieświadomy, komu towarzyszy.

Można więc „Randkę z królową” oglądać na wielu płaszczyznach. Bardzo dobrze wypada jako obraz pewnego szczególnego wydarzenia, przełomu, wręcz narodzin nowego świata. Doskonale oddaje stan ducha ówczesnych ludzi: czystą radość i rosnącą nadzieję, ale też ból świeżych, wojennych wspomnień. Ta noc wielkiego westchnienia ulgi ma w sobie coś przejmującego i kojącego zarazem.

Jest to też humorystyczna opowieść o dwóch, trzymanych pod kloszem dziewczynach, które postanawiają wreszcie zaszaleć. Uciekają od czujnego oka wyznaczonych przez królową opiekunów, zagłębiają się w najmroczniejsze zakamarki miasta. Na dobrą sprawę wiele im grozi, ale film utrzymany został w lekkim tonie, dzięki czemu tarapaty, jakkolwiek niebezpieczne mogłyby być w rzeczywistości, wydają się pocieszne.

„Randka z królową” jest wreszcie szczególną historią miłosną. Między Elżbietą a jej przypadkowym towarzyszem do niczego dojść nie może, co czyni ich relacje szczególną. Ma w sobie słodycz wyjątkowości i gorycz nieuniknionego końca. Być może to właśnie stanowi najważniejszy motyw filmu. Najpiękniejsze chwile, najcudowniejsze przeżycia raczej prędzej niż później się kończą, choć chciałoby się, aby trwały w nieskończoność. Elżbieta też przedłuża tę jedyną noc jak tylko może, ale i ona musi pogodzić się z faktem, że ostatecznie zostanie tylko ze wspomnieniem.

Nostalgiczna, cierpka nuta czyni obraz tęsknym, a jednocześnie szczególnie uroczym. Podkreśla wyjątkowość i wspaniałość filmowych zdarzeń. Julian Jarrold, wytrawny brytyjski rzemieślnik, snuje swoją opowieść z ogromną elegancją i życzliwością dla bohaterów. Doskonale równoważy czysty humor z bardziej refleksyjnymi, melancholijnymi momentami. Bywa patetyczny, ale w stonowany, przygaszony sposób, w czym pomaga świetna muzyka. Skupia się na emocjach bohaterów i tłumu, z sukcesem próbując uchwycić tamten czas, tamtych ludzi, tamtą chwilę.

W jego wysiłkach dzielnie pomagają aktorzy. Komizm zapewnia Bel Powley, absolutnie porywająca jako księżniczka Małgorzata, jej energia, wyczucie żartu i naturalne vis comica skupiają na sobie całą uwagę. Sarah Gadon, w roli Elżbiety, co oczywiste gra bardziej powściągliwie, przez większość czasu jest niewinna, zagubiona i robi to ujmującym wdziękiem. Na drugim planie zaś pojawiają się dawno niewidziany Rupert Everett jako poczciwy król Jerzy oraz Emily Watson jako trzymająca wszystko w ryzach królowa.

Zwiastun: